Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 157.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

go stawu i przypatrywała się łabędziom, a pan Teodozy stał o parę kroków od nich i także się łabędziom przyglądał. Spojrzenia ich spotkały się... ale żaden prąd elektryczny po nich nie przebiegł; on nie zbladł, ona się nie zarumieniła i byłoby się zapewne na tém skończyło, gdyby pannie Róży nie poślizgnęła się noga, skutkiem czego, ta młoda (wówczas) osoba znalazła się nagle w bliższém sąsiedztwie łabędzi, niżby sobie życzyć mogła. Rozległ się krzyk przeraźliwy, pan Teodozy drgnął, ujrzał niknącą na powierzchni stawu błękitną suknię i nie wiele myśląc, skoczył do wody. Tam chwycił pannę Różę za włosy, które miała niepospolicie gęste i długie, ona go złapała za krawat i tak się wzajem trzymając, ukazali się po chwili oczom struchlałéj matki i niezbywającéj żadnemu wypadkowi gromady widzów.
Po scenie dramatycznéj, nastąpiła scena patetyczna. Matka panny Róży rzuciła się na kolana przed wybawcą córki, wybawiona śmiertelnie blada, z rozpuszczonemi mokremi włosami, powabna w tym nieładzie, jak nigdy, składała mu także swoje podzięki osłabionym głosem; obie chciały koniecznie wiedzieć, komu tak wielką zawdzięczają przysługę: nastąpiła wymiana nazwisk, a nazajutrz pan Teodozy poszedł dowiedzieć się, czy mimowolna kąpiel, nie zaszkodziła nowéj znajoméj.