Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 158.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy wieść o tém zdarzeniu rozbiegła się po mieście, ci wszyscy, którzy się tak nad brakiem szczęścia panny Róży uspokoić nie mogli, jednozgodnie zawyrokowali, że teraz przynajmniéj coś z tego zawiązać się powinno, jakoż zawiązało się: nie to wprawdzie, o czém myśleli, ale może coś lepszego, bo prawdziwa, bezinteresowna przyjaźń.
Jak każda rzecz trwała, przyjaźń ta rosła powoli, prawie nieznacznie. Z początku pan Teodozy bywał w domu panny Róży parę razy do roku, potém, co miesiąc, potém, co dwa tygodnie, doszło do tego, że nie mógł bywać częściéj bo bywał codziennie. Dlaczego tych dwoje ludzi, tak pod każdym względem dobranych, nie pokochało się i nie zapragnęło dozgonnym węzłem połączyć — odpowiedzieć trudno. Może ich beznamiętne, ociężałe natury, pozbawione były erotycznego pierwiastku, może w tém była wina pana Teodozego, może panny Róży, może jakichś postronnych okoliczności; dość, że lata płynęły za latami, krążące między znajomemi pogłoski o ich zaręczynach, o naznaczonym już dniu ślubu, nawet o tém, że już po ślubie, stawały się coraz rzadsze; wreszcie ucichły zupełnie, zajęto się kojarzeniem par młodszych, a im dano pokój. Jednakże cement przyzwyczajenia trwalszy niekiedy, niż miłość, lub ślubna obrączka, spoił losy panny Róży i pana Teodozego tak silne, że po prostu obejść się bez siebie nie mogli.