Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 160.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

za stosowne dopełniać i oboje zasiadali naprzeciwko siebie, przedzieleni stolikiem, na którym stała szkatułka do roboty i szachownica.
— Jakie tam dzisiaj zdrowie? — zapytywała panna Róża, biorąc szydełko do ręki.
Pytania tego tylko czekał pan Teodozy, żeby rozpocząć szczegółowy opis dolegliwości, jakie go w ciągu dnia trapiły.
Panna Róża dziwnie dobrze słuchać umiała, a to nie jest tak łatwy i pospolity talent, jakby się zdawać mogło. Krótki, w porę rzucony wykrzyknik, lekkie podniesienie brwi, kiwnięcie głową, ruszenie ramionami lub ręką; wszystko to są nadzwyczaj subtelne odcienia, których umiejętne użycie bywa tém dla opowiadającego, czém ostroga dla konia, lub oklask dla aktora.
Pan Teodozy był z liczby tych chorowitych ludzi, którzy wolą nawet pocierpieć, byle tylko mogli się o tém rozgadać, a gdy przypadkiem nie miał nic do powiedzenia w tym względzie, dzień taki wydawał mu się niezupełnym. Ale to się rzadko zdarzało.
Zwykle zaczynał od takich naprzykład utyskiwań:
— To się na nic nie zdało — mówił, strzepnąwszy ręką — ja już chyba do saméj śmierci ze zdrowiem się nie zobaczę. Dzisiaj znowu bardzo twardo spałem; to nie dobrze; taki sen nigdy posilnym nie jest; zamiast pokrzepić, rozebrał mnie tylko, że ledwo się z łóżka podniosłem, a jesz-