Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 171.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wne nic tak dalece gorszącego — bo wiek obojga stawał temu na przeszkodzie, ale od czegóż dobra wola? To, na co się trudno bardzo święcie oburzyć, można łatwo bardzo dowcipnie ośmieszyć; panna Róża zaś słyszała zawsze od matki, że szczęśliwa ta kobieta, o któréj dobrze mówią, ale stokroć szczęśliwsza ta, o któréj nie mówią wcale, a trzymając się przez całe życie téj mądréj zasady i postępując tak, że o niéj w istocie nic do powiedzenia nie było, pod koniec zerwać z nią nie miała odwagi. Karmiła się więc daléj łzami i niepokojem, co godzinę pędzała Anusię z zapytaniem, jak się chory miewa, traciła sen i apetyt, a gdy jéj było tak ciężko na sercu, że sobie rady dać nie mogła, szła do kościoła i tam chwilową znajdowała ulgę. Czasem jednak, gdy Anusia z gorszą wiadomością przyszła — nic jéj nie było w stanie pocieszyć. Wtedy ta spokojna, cicha panna Róża, idąca dotąd przez życie z tém szczęśliwém braniem rzeczy nie tak, jak być powinny, ale tak, jak są, zaczynała się buntować przeciw porządkowi świata, narzekać na ludzi, na ich złe języki, na siebie samą, że się na nie ogląda; wołała, że niech tam mówią, co chcą, a ona pójdzie i nie odstąpi na krok biédnego pana Teodozego: kładła kapelusz i okrycie, wychodziła nawet i zawsze — zawsze kończyło się na niczem. Bierność częstokroć takie same pociąga za sobą skutki, jak samolubstwo!
Nakoniec Bóg ulitował się nad biédaczką —