Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 176.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

by nie na dobie. Pan Teodozy pierwszy przerwał milczenie:
— Myślałem, że już panny Róży nigdy nie zobaczę — rzekł głosem, który trząsł się trochę, niewiadomo, czy z osłabienia, czy z czego innego.
Pannie Róży usta zaczęły drgać.
— Nie wspominajmy o tém, panie Teodozy, nie wspominajmy — wyszeptała. — Bóg miłosierny zlitował się nademną... sierotą!
Zajęli zwykłe miejsca przy stoliczku i siedząc tak naprzeciwko, zaczęli się sobie przypatrywać. Wynik tych oględzin był dziwny. Oto pokazało się, że ten, który chorował, teraz jakby odmłodniał, utył, a ta, która była zdrową, schudła i wyglądała, jakby jéj dziesięć lat przybyło. Pan Teodozy nie powiedział jéj tego — rozumiał, iż z kobietami do najpóźniejszego wieku, oględnym w tych rzeczach być trzeba, rzekł tylko:
— Jak téż pani zmizerniała, panno Różo — ona jednak odgadła, że to znaczyło: „jak też się pani zestarzała, panno Różo,” i uśmiechnęła się smutnie, ale zaraz rozpromieniając się, odparła:
— Ale jak pan za to dobrze wygląda, panie Teodozy, ktoby pomyślał, że pan po chorobie!
— A tak, wygrzebałem się — odparł ten ostatni, kiwając głową, jakby mu to raczéj przykrość, niż zadowolenie sprawiało — a było już ze mną krucho, oj! krucho! Co to, proszę pani, trzy tygodnie takiéj strasznéj gorączki... i gdyby to tylko gorączka...