Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 177.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

I tu... jął opowiadać dokładnie cały przebieg choroby.
Panna Róża znała go już z listów na pamięć; mimo to słuchała bardzo uważnie, wypytując się troskliwie o szczegóły, co do których miała jeszcze pewne wątpliwości. Ze swojéj strony napomknęła téż o udręczeniach, przez jakie przeszła, nie śmiejąc jednak wyznać, jak pragnęła zastąpić przy jego wezgłowiu Siostrę miłosierdzia.
— A dobrze téż aby pana Teodozego dozorowano? — spytała.
— No, nieźle, nie mogę narzekać! miałem bardzo poczciwą kobiecinę przy sobie, ale zawsze, co obcy, to obcy! Ot, źle człowiekowi samemu na świecie!
— O! źle — zawtórowała panna Róża z westchnieniem.
Umilkli i zadumali się oboje.
Teraz na nią przyszła koléj przerwać ciszę, która zaczynała działać na nich melancholijnie.
— Możebyśmy zagrali w szachy? — rzekła, otwierając pudełko.
— Zagrajmy, zagrajmy! — zawołał pan Teodozy z nagłém ożywieniem — tak dawno już nie dostałem mata!
Ustawili szachy, ale czy to, że wyszli z wprawy, czy téż z innéj przyczyny, gra wlokła się opieszale.
Pan Teodozy zwłaszcza dziwnie był roztargniony: wbrew zwyczajowi zapominał szachować