Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 183.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— O! to prawda! — zawołała ona mimowoli, składając ręce.
— A widzi panna Róża. Brakuje nam tylko, żebyśmy mieszkali razem i nosili jedno nazwisko. Przecież to można zrobić w każdym razie i czasie. Pożycie nasze uświęcenia nie potrzebuje, ale błogosławieństwo Kościoła nigdy nie zawadzi, a gdy staniemy u ołtarza, będzie nam się mogło zdawać, że obchodzimy jakieś srebrne wesele naszéj świętéj przyjaźni.
— Ale ludzie — szepnęła nawpół przekonana panna Róża — ludzie śmiać się będą!
— Śmiać się! — powtórzył pogardliwie pan Teodozy — niech sobie! Mamyż być tak nierozsądni, żeby dla ich niemądrego śmiechu, szczęście nasze poświęcać!
Te słowa przypomniały pannie Róży, że niedawno w obawie tego śmiechu, najlepsze porywy swego serca poświęciła, i wstyd ją nad własną małodusznością ogarnął.
— Bo zważmy tylko — ciągnął daléj ze zwrastającém ożywieniem pan Teodozy. — Stosunek nasz pozostanie takim, jakim był, ja nawet zawsze panią, panną Różą nazywać będę, bo już co od tego, to nie mógłbym się w żaden sposób odzwyczaić; żadne z nas nie zmieni w niczém dotychczasowego trybu życia, a wieczorami będziemy grywać w szachy i gawędzić dawnym obyczajem. Tyle tylko, że będę pracował, a panna Róża będzie miéć ze mnie lepszą opiekę i pomoc,