Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 193.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

A pan Teodozy wyrządza mi impertynencyję w moim własnym domu.
— A, to to tak? — zawołał ten ostatni, zrywając się z krzesła — to to tak! — powtórzył i chwycił za kapelusz. — W moim własnym domu! — ciągnął daléj, szukając gorączkowo rękawiczek, które mu się gdzieś, jak na złość zapodziały. — Panna Róża mi swoim domem zaczyna oczy wykłuwać! To znaczy, że ja tu za często przychodzę, to znaczy, że moja obecność jest natrętną! O! poprawię się! poprawię! może być panna Róża pewną. Nauka nie pójdzie w las. Jestem impertynent, bardzo pięknie, bardzo pięknie, a ponieważ nerwowe damy nie powinny mieć do czynienia z impertynentami, więc upadam do nóg! Moje uszanowanie! — I z temi słowy pan Teodozy wyszedł z pokoju, zamknąwszy drzwi głośniéj, niż tego obluzowana klamka wymagała.
Na ten hałas, ręce trzymające chustkę przy twarzy panny Róży, opadły, zaczerwienione i wilgotne oczy utkwiły w drzwiach, rozwarte szeroko przerażeniem i żalem, a blade usta drgnęły kurczowo i także się rozwarły. Minął kwadrans, minęło pół godziny, a ona wciąż siedziała w téj saméj postawie, z dłońmi opuszczonemi na kolana, z oczyma osłupiałemi, jak człowiek, będący pod wrażeniem nadprzyrodzonego zjawiska i rzeczywiście była pod takiém wrażeniem. Gdyby na przygotowanéj już do partyi szachownicy, białe pionki rzu-