— Nie kochałam pana nigdy! — odparła spokojnie.
Zimna krew... nie, to zamało — cynizm tego wyznania doprowadził mnie do szału. Ona nie domyślała się chyba, jakim wulkanem była ta pierś, którą tak lekceważąco zdeptać chciała.
— Kłamiesz! — wykrzyknąłem, tracąc wszelką moc panowania nad sobą.
Choćbym żył lat tysiąc, nie zapomnę jak wyglądała w téj chwili. Nie poruszyła się, żaden muskuł nie drgnął w jéj twarzy, zbladła tylko tak, że usta jéj zrobiły się prawie białe, a spojrzenie, jakie na mnie rzuciła, podobne było do mignięcia stalowego ostrza.
— Czy wiész pan — rzekła zwolna i dobitnie — czém jest obelga rzucona kobiecie przez usta mężczyzny? Policzkiem dla niego samego.
Nim skończyła, byłem już u jéj stóp, łkając jak dziecko. Dziwnem, o! dziwnem jest serce ludzkie!
Czy uwierzysz pan? nigdym jéj tak silnie, jak wtedy nie kochał!... Wszystko co człowiek szalony miłością i rozpaczą powiedzieć może, tom ja jéj mówił tam... na klęczkach, błagając przebaczenia.
Nie odtrąciła mnie.., owszem, poglądała na mnie bez gniewu, raczéj ze smutkiem.
Tu Eugenjusz przerwał sobie i ręką po bladem czole przeciągnął.
— Niepojęta istota! — szepnął półgłosem,
Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 281.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.