Strona:PL Helena Pajzderska-Nowelle 298.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy usłyszymy coś potwornie nieprawdopodobnego, nie budzi to w nas zrazu ani podziwu, ni zgrozy. Zdaje nam się poprostu, że jesteśmy pod wpływem złudzenia i tak było ze mną. Ale zdarzają się złudzenia tak okropne, że nie wierząc im, w jednéj sekundzie pragniemy je rozproszyć.
— Nie mów pani tego — zawołałem — ten wachlarz nigdy do pani należeć nie mógł, nigdy! To imię...
Spojrzała na mnie, nie mogąc widocznie pojąć mego gorącego przeczenia.
— To imię jest imieniem mojéj ciotki, a wachlarz pamiątką po niéj — odparła spokojnie. — Zgubiłam go przed dwoma laty na koncercie. Dla czego pan tak dziwnie na mnie patrzysz?
Musiałem w istocie dziwnie patrzeć na nią, bo coś dziwnego działo się w mojéj duszy.
Klara nie domyślała się niczego.
— Dajżeż mi go pan — rzekła, wyciągając rękę. — Prawdziwie, szczególny traf! Kochany mój wachlarzyk! Poraz drugi już go odzyskuję.
Odskoczyłem w tył, cofając się przed jéj dotknięciem, jak przed ukąszeniem jadowitéj żmii.
Podczas gdy mówiła, trzymałem wachlarz w obu dłoniach i za każdem słowem ściskałem go coraz silniéj, aż paznogcie powpijały mi się w ciało. Teraz podniosłem ręce do czoła i opuściłem je załamując gwałtownie. Ruchowi temu towa-