Strona:PL Helena Staś - Marzenie czy rzeczywistość.pdf/10

Ta strona została uwierzytelniona.
— 4 —

sięcy rubli, przybyli do Kalisza, kupili ten dworek, resztę pieniędzy ulokowali na hypotekach, a że byli ludźmi, przestającymi na małem, czuli się z tego, co mieli zadowoleni, tem więcej, że stratę majątkową zastąpiło przybycie dziecka, na które czekali lat dziesięć.
Państwo Kęszyccy oboje byli pochodzenia szlacheckiego. Jakkolwiek nie należeli do tych, co chełpiąc się, lubią co chwilę przypominać swe arystokratyczne pochodzenie, to jednak wierni tradycyom rodzinnym, przechowywali je na dnie duszy; nie mogąc wyższości okazywać przepychem na zewnątrz, starali się to “wyższe” coś, odziedziczone po przodkach, pielęgnować i zachować na wewnątrz.
Byli to ludzie przejściowi, u których końcówka “szlachcic” zamieniła się na “szlachetny”.
Ośmnaście już lat mieszkają w tym rozkosznym zakątku. Ośmnaście już razy witają i podziwiają śpiew słowika — kwiaty bzu i jaśminu. Tu urodziła się ich córka. I ona to głównie dodaje czaru i uroku otaczającej dworek przyrodzie. Przy każdem drzewie, przy każdej gałązce, każdym krzewie jest jakieś wspomnienie związane z nią. Tu przy tem krzewie powiedziała pierwszy raz “bez” — tamten krzak róży sama zasadziła, pod tem drzewem najlepiej uczyła się lekcyi, wszędzie ona... ta ukochana jedynaczka.
Owego majowego poranku, gdy nasza powieść się rozpoczyna, widzimy państwa Kęszyckich stojących na ganku, napawających się