Strona:PL Helena Staś - Marzenie czy rzeczywistość.pdf/39

Ta strona została uwierzytelniona.
— 33 —

wsze, Wanda, pomimo iż była ogołocona z majątku, odetchnęła swobodniej.
Wuj jak poprzednio, tak i tą razą był znowu deską ratunku. Zabrawszy Michasia i kilka set dolarów, jakie się jeszcze zostały, pojechała do niego. Zasmucił się staruszek, lecz przycisnął oboje do kochającego serca.
Wewnętrzna istota Wandy uległa teraz zupełnej przemianie. Zaczęła pojmować przed czem bronili ją rodzice. Szlachetny Lewicki, który, pomimo jej oziębłości, otaczał ją takim szacunkiem, występował w jej wyobraźni jako wyrzut sumienia. Teraz wiedziała, czem powinna była być dla niego. Pragnąc choć późno wynagrodzić wyrządzoną mu krzywdę, zwróciła się z nienaturalną czułością i troskliwością do syna, którego Lewicki tak bardzo kochał.
Zawstydziła się i przelękła się, spostrzegłszy w Michasiu szkaradne nałogi i maniery. Wołkow pochłonął jej całą istotę; — na syna mało zwracała uwagi, rósł więc chłopiec sam, jak dzikie, nie pielęgnowane drzewo. Zatrwożona skierowała teraz całą swą duszę na niego, lecz, pomimo najlepszych chęci, złych jego skłonności i uporu przełamać nie mogła. Chłopiec, liczący dopiero piętnaście lat był tak samowolnym i złym, że z matki formalnie szydził.
Wanda, wiedząc, że życie swoje przez upór zniszczyła — używała wszelkich sił, aby z syna jeszcze co wyrobić; wzywała do pomocy księdza wuja, wzywała nieba. Niestety, chłopiec z łona jej wyniósł, z piersi jej wyssał dzikie, nieuchwy-