Strona:PL Helena Staś - Moje koraliki.pdf/54

Ta strona została uwierzytelniona.
— 48 —

zem pobiegli w stronę wzmagającego się hałasu. Dochodził on z zagrody, w której był zając.
O — zgrozo!
Zając leżał nie żywy, a psisko, które właśnie wróciło z gospodarzami, dostawało cięgi za morderczy napad.
Łzy stanęły w oczoch przyjacielskiej czwórki, ale rodzice uspokoili ich, mówiąc, że nie ma na świecie przyjemności bez zawodów i bólu; poddali się więc pokornie przeznaczeniu.
Zjedli potem wszyscy razem smaczny podwieczorek przyrządzony przez Mamę Mańki, poczem Stefa i Zygmuś odprowadzeni przez wszystkich do tramwaju — pojechali, aby o oznaczonej szóstej godzinie być w domu.