Strona:PL Helena Staś - Na falach życia.pdf/17

Ta strona została uwierzytelniona.
— 11 —

Ktokolwiek był bliskim śmierci na falach wody, ten zrozumiał uczucie i położenie ludzi tych, dziwnie się zachowujących. Wyjechali oni z Bremen z jak najlepszą otuchą i nadzieją, że święta Wielkanocne będą mogli spędzić wśród krewnych i znajomych już na ziemi amerykańskiej. Tymczasem, mgła i niebywały o tej porze wicher utrudniał podróż. Z trudnością wstrzymywał okręt niebezpieczeństwa, aż wreszcie poddał się rozszalałym żywiołom i nie można się było już dłużej łudzić nadzieją ocalenia. Spuszczano łodzie ratunkowe i załoga okrętowa starała się umieszczać pasażerów gdzie się dało, gdy naraz dał się słyszeć sygnał i nadciągnął wspaniały okręt, zabierając wszystkich do siebie.
Wszystkich? któż może być pewnym, czy wszystkich?
Wśród ciemności nocy i ogólnego popłochu pogubili rodzice dzieci, mężowie żony, żony mężów, znajomych i w chwili, gdy blada jutrzenka rozprasza ciemności nocy, nawołują się nawzajem, a odnalazłszy, ściskają się i płaczą z radości i szczęścia. Wielu jeszcze nie może znaleźć zginionych i lametują nad ich stratą.
Rozwidniało na dobre. Wszyscy znaleźli już swe zguby, oprócz znajo-