Strona:PL Helena Staś - Na falach życia.pdf/23

Ta strona została uwierzytelniona.
— 17 —

zącym ją do Pittsburga, cała rzeczywistość stanęła jej jasno przed oczyma. Patrząc na Janinkę uśmiechniętą, a tak piękną, ból niewymowny ścisnął jej serce, łzy jej oczy zalewały. Więc Janinka nigdy ojca widzieć nie będzie?
Więc na to ona sama zostawiła kraj ukochany, drogą Warszawę, groby dziadów i rodziców, by w obcej ziemi jęczeć na świeżej mogile? Nie, to niepodobna, aby Bóg ją tak karał, bo i za cóż? Rodzice byli tak uczciwi, że za ich winy chyba cierpieć nie potrzebowała, sama zaś tak mało żądała. Jasiu, Janinka, dwa pokoiki, trochę pracy to wszystko, czego na tem świecie pragnęła. Bóg łaskaw, jeszcze odnajdzie Jasia i będzie szczęśliwą.
Niestety wszystkie nadzieje młodej kobiety zginęły, gdy stanęła przygrobie męża.
Okropna prawda szarpała jej wnętrzności, a skarga bolesna płynęła do nieba. Buntowała jej się dusza i wyrzucała Anna Bogu, jak mógł ją sierotę, tak straszliwie krzywdzić, zachwiała się jej ufność w niebo — lecz jeśli nie tam, dokąd zwróci swą duszę? Świat wydał jej się teraz strasznym krwawym jak morderca czyhający na nowe ofiary.