Strona:PL Helena Staś - Na falach życia.pdf/33

Ta strona została uwierzytelniona.
— 27 —

materyi, z pewnością poszanowałaby ich.
Codzień teraz Anna rozumiała swoje położenie, codzień większy spokój wstępował w jej duszę. Odzywało się też czasami pragnienie wzięcia udziału w życiu społecznem, być jego użytecznem człowiekiem; lecz jaką drogę obrać, nie mogła się jeszcze zdecydować. Rozumiała jasno, że w duszy jej wykrystalizowanej cierpieniem widzi odbicie całej ludzkości z błędami tejże i bólem. Zdawało jej się, że wiedziałaby, gdzie złe naprawić i jak bóle goić.
Nie szemrała też już więcej przeciw Bogu, że zabrał jej własność, bo jeźli zabierał to na to, aby usunąć zapory pomiędzy Nim, a nią i aby wieźć ją do światła prawdy.
Codzień Anna zbliżała się więcej do nieba, już nie formą, ale całą duszą. Na tem przełomie duchowem upłynął blisko rok.
Nadeszła znowu Wielkanoc. Anna od czasu śmierci Janinki nigdy w noc Wielkanocną nie kładła się do łóżka. I tego roku dawnym obyczajem