Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0082.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

To rzekłszy, zawołała Zbyszka, który dowiedziawszy się o co idzie, zeskoczył z konia, podjął ją pod nogi i z największą radością zgodził się być jej dworzaninem, nie tyle dla większego bezpieczeństwa, ile dla tego, że w ten sposób mógł blizko Danusi pozostać...
Powała zaś spytał tymczasem Maćka:
— A gdzie zamieszkacie?
— W gospodzie.
— W gospodach zdawna nie masz żadnego miejsca.
— To pójdziem do kupca znajomka, Amyleja, może nas przenocuje...
— A ja wam powiem tak: pójdźcie w gościnę do mnie. Bratanek wasz mógłby z dworzany księżny na zamku zamieszkać, ale lepiej mu będzie nie być królowi pod ręką. Co się w pierwszym gniewie uczyni, tego się w drugim nie uczyni. Pewnie się przytem rozdzielicie dostatkiem, wozami i służbą, a na to potrzeba czasu. Wiecie! — dobrze wam u mnie będzie i przezpiecznie...
Powała zaprowadził Maćka i Zbyszka do swego domostwa przy ulicy Świętej Anny, kazał im dać izbę obszerną, polecił ich swym giermkom, sam zaś udał się na zamek, z którego wrócił na wieczerzę dość późną nocą. Wraz z nim przybyło kilku jego przyjaciół — i używając obficie na winie i mięsie, ucztowali wesoło, sam tylko gospodarz był jakiś zatroskany — a gdy wreszcie goście porozchodzili się do domów, rzekł do Maćka:
— Gadałem z jednym kanonikiem, biegłym