Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0184.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Widzieliście taką drugą?... co?...
A Jurand założył nagle na głowę swe straszne mężobójcze ręce i zamknąwszy powieki, odrzekł głucho:
— Widziałem, ale Niemce ci mi ją zabili!
— To słuchajcie — rzekł z zapałem Zbyszko — jedna nam krzywda i jedna pomsta. I naszych kupę z Bogdańca, co im konie w młace polgnęły, psubraty z kusz wystrzelali... Już wy nikogo lepszego ode mnie do waszej roboty nie znajdziecie... Nie nowina mi to! Spytajcie stryjka. Na kopie, alibo na topory, na długie, alibo na krótkie miecze, zajedno mi! A powiadał wam stryjk o onych Fryzach?... Narznę ja wam Krzyżaków jako baranów, a co do dziewczyny, to wam klękający ślubuję, jako się będę o nią bodaj z samym piekielnym starostą potykał i jako nie odstąpię jej ni za ziemie, ni za stada, ni za sprzęt żaden, a choćby mi i zamek o szklanych oknach bez niej dawali, to i zamek porzucę, a za nią na kraj świata powędruję.
Jurand siedział czas jakiś z głową w dłoniach, lecz wreszcie ocknął się jakoby ze snu i rzekł z żałością i smutkim:
— Udałeś ty mi się, pachołku, ale ci jej nie dam, bo nie tobie ona pisana, niebożę!
Zbyszko, usłyszawszy to, aż oniemiał i począł patrzeć na Juranda okrągłemi oczyma, nie mogąc słowa przemówić.
Lecz Danusia przyszła mu w pomoc. Bardzo jej miły był Zbyszko i miło jej było uchodzić nie