Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0260.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ściskając go za głowę, — i żeście się do grobu naszej nieboszczki królowej ofiarowali.
— Bo nie wiedząc do którego Świętego się zdać, do niej się udałem.
— Dobrzeście uczynili! — zawołał zapalczywie opat; — dobra ona była i godna.
I w chwili gniew wystąpił mu na oblicze, policzki napłynęły krwią, oczy poczęły się iskrzyć.
Znali tę jego zapalczywość obecni, więc Zych począł się śmiać i wołać:
— Bij, kto w Boga wierzy!
Opat zaś odsonął rozgłośnie, potoczył oczyma po obecnych, zaczem roześmiał się równie nagle, jak poprzednio wybuchnął, i spojrzawszy na Zbyszka, zapytał:
— A to wasz bratanek i mój krewniak?
Zbyszko pochylił się i ucałował go w rękę.
— Małego widziałem; nie poznałbym! — mówił opat. — Pokaż się jeno!
I począł go oglądać od stóp do głowy bystremi oczyma, a wreszcie rzekł:
— Zbyt urodziwy! panna to, nie rycerz!
Na to Maćko:
— Brali tę pannę Niemce w taniec, ale co ją który wziął, wnet się wykopyrtnął i już nie wstał.
— I kuszę bez pokrętki napnie! — zawołała nagle Jagienka.
Opat zwrócił się ku niej:
— A ty ta czego?!
Ona zaś zaczerwieniła się tak, że aż szyja i