Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0271.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

śleć? Jagienka ci mu będzie odtąd panią — nie tamta; tego zaś chcę, bo to mój krewny i udał mi się!
— Ba, a ślubowanie?
— Na poczekaniu go rozwiążę! Zaliście nie słyszeli, żem to już obiecał?
— Wasza głowa na wszystko poradzi — odrzekł Zych.
Opat uradował się pochwałą, poczem przysunął się do Jagienki i zapytał:
— Czegożeś taka frasobliwa?
Ona pochyliła się w siodle, i chwyciwszy rękę opatową, podniosła ją do ust:
— Ojcze krzestny, a możebyście też podesłali z paru „szpylmanów“ do Krześni.
— Po co? Popiją mi się w gospodzie i tyla.
— Ale może jakowej zwadzie przeszkodzą.
Opat spojrzał jej bystro w oczy i nagle rzekł szorstko:
— A choćby go tam i zabili!
— To niech i mnie zabiją! — zawołała Jagienka.
I gorycz, która nagromadziła się z żalem w jej piersiach od czasu rozmowy ze Zbyszkiem, spłynęła teraz nagłym potokiem łez. Widząc to, opat objął ramieniem dziewczynę, tak, że nakrył ją prawie całą swoim olbrzymim rękawem, i począł mówić:
— Nie bój się, córuchna, o nic. Zwada może się przygodzić, ale przecie i tamci są szlachtą, przeto go kupą nie napadną, jeno na pole rycer-