Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0297.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pochwalony na wieki wieków. A coś za jeden?
— Wasz pachołek, slowutny panie.
— Jakto mój pachołek? Tamci moi pachołcy — rzekł, ukazując na dwóch Turczynków, podarowanych mu przez Sulimczyka Zawiszę, i na dwóch tęgich parobków, którzy siedząc na mierzynach, prowadzili rycerskie ogiery — tamci moi, — a ciebie kto przysłał?
— Panna Jagienka Zychówna ze Zgorzelic.
— Panna Jagienka?
Zbyszko dopiero co właśnie burzył się był przeciw niej i serce jego pełne było jeszcze niechęci, więc rzekł:
— Wróć-że do dom i podziękuj pannie za łaskę, bo cię nie chcę.
Lecz Czech potrząsnął głową.
— Nie wrócę, panie. Mnie wam posłali, a prócz tego ja zaprzysiągł do śmierci wam służyć.
— Jeśli mi cię posłali toś mój sługa.
— Wasz, panie.
— Więc rozkazuję-ć wrócić.
— Ja zaprzysiągł, a choć ja jeniec z pod Bolesławia, i chudy pachołek, ale włodyczka...
A Zbyszko rozgniewał się:
— Ruszaj precz! Będziesz mi zaś przeciw mojej woli służył, czy co? Ruszaj, bo każę kuszę napiąć.
Czech zaś odtroczył spokojnie sukienną opończę, podbitą wilkami, oddał ją Zbyszkowi i rzekł:
— Panna Jagienka i to wam przysłała, panie!