Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0521.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
CZĘŚĆ PIĄTA.


I.

Jurand, znalazłszy się na podwórcu zamkowym, nie wiedział zrazu, dokąd iść, gdyż knecht, który go przeprowadził wprzódy przez bramę opuścił go i udał się ku stajniom. Przy blankach stali wprawdzie żołdacy, to pojedyńczo, po kilku razem, ale twarze ich były tak zuchwałe, a spojrzenia tak szydercze, iż łatwo było rycerzowi odgadnąć, że mu drogi nie wskażą, a jeśli na pytanie odpowiedzą, to chyba grubiaństwem lub zniewagą.
Niektórzy śmieli się, pokazując go sobie palcami; inni poczęli nań znów miotać śniegiem, tak samo, jak dnia wczorajszego. Lecz on, spostrzegłszy drzwi większe od innych, nad któremi wykuty był w kamieniu Chrystus na krzyżu, udał się ku nim w mniemaniu, że jeśli komtur i starszyzna znajdują się w innej części zamku lub w innych izbach to go ktoś musi przecie z błędnej drogi nawrócić.
I tak się stało. W chwili, gdy Jurand zbliżył się do owych drzwi, obie ich połowy otwo-