Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0586.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

odpędzi, pojadę opodal, abym w razie potrzeby był pod ręką.
— Ja cię nie odpędzam i nie odpędzę, — odpowiedział na to Zbyszko — ale niewolaby mi to była, gdybym cię nie mógł nigdzie wysłać choćby w najdalszą drogę, ni też odczepić się od ciebie bogdaj na jeden dzień. Nie będziesz że stał bez przestanku nademną, jak kat nad dobrą duszą! A co do bitwy, — jakże mi pomożesz? Nie mówię na wojnie, bo na wojnie ludzie się kupą biją, a w spotkaniu samowtór jużci się nie będziesz za mnie bił. Gdyby Rotgier był tęższy odemnie, nie na naszym wozie byłaby jego zbroja, jeno moja na jego. A przytem wiedz, że mi tam z tobą będzie gorzej, i że mnie na niebezpieczeństwo podać możesz.
— Jak to, Wasza Miłość?
Więc Zbyszko począł mu opowiadać to, co słyszał od Mikołaja z Długolasu, że komturowie, nie mogąc się przyznać do zamordowania de Fourcego, jego oskarżyli i będą go zemstą ścigać.
— A jeśli cię chwycą, — rzekł w końcu — przecie cię im jako psom w gardle nie ostawię, przez co i sam mogę głowę nałożyć.
Zasępił się, usłyszawszy te słowa, Czech, albowiem czuł w nich prawdę; jednakże usiłował jeszcze rzecz wedle swojej chęci wykręcić.
— Toć już nie ma na świecie tych, którzy mię widzieli, bo jednych, jako mówią, stary pan ze Spychowa pobił, a Rotgiera Wasza Miłość.
— Widzieli cię pachołcy, którzy się opodal