Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0619.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

między nich odwieźli ciało zabitego do Szczytna, pozostałych zaś, wiedząc, jak chciwie stary Maćko poszukuje osadników, odesłał Zbyszko z Głowaczem w darze stryjcowi.
Czech, zajechawszy do Bogdańca, nie zastał Maćka w domu; powiedziano mu, iż poszedł z psami i kuszą do boru, lecz wrócił jeszcze za dnia, a dowiedziawszy się, iż znaczny jakowyś poczet bawi u niego, przyspieszył kroku, aby przyjezdnych powitać i ofiarować im gościnność. Nie poznał też zrazu Głowacza, a gdy ów mu się nazwał, w pierwszej chwili przeraził się okrutnie i rzuciwszy kuszę i czapkę o ziem, zawołał:
— Dla Boga! zabili mi go! gadaj co wiesz!
— Nie zabit — odparł Czech; — w dobrem zdrowiu.
Usłyszawszy to, Maćko zawstydził się nieco i począł sapać, wreszcie odetchnął głęboko.
— Chwała Chrystusowi Panu! — rzekł. — Gdzie zaś jest?
— Do Malborka pojechał, a mnie z nowinami tu przysłał.
— A on po co do Malborka?
— Po żonę.
— Bój się, chłopie, ran Boskich! Po jaką żonę?
— Po Jurandową córkę. Będzie o czem prawić choćby całą noc, ale pozwólcie, poczesny panie. abym też odsapnął, bom się zdrożył okrutnie, spod północka cięgiem jechałem.
Więc Maćko przestał na chwilę pytać, głów-