Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0630.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

czternastoletni Jaśko, podobny tak do niej, jak bliźniak.
Ona, dowiedziawszy się od zgorzelickich chłopów, którzy po drodze widzieli poczet, że jakowiś ludzie pod wodzą Czecha Hlawy jechali do Bogdańca, przeraziła się równie jak Maćko, a gdy powiedzieli jej jeszcze, że Zbyszka między nimi nie widziano, była niemal pewna, że stało się nieszczęście, więc przyleciała jednym tchem do Bogdańca, by się prawdy dowiedzieć.
— Co się stało?... na miły Bóg! — poczęła wołać od proga.
— Co się miało stać? — odpowiedział Maćko. — Żyw Zbyszko i zdrowy.
Czech skoczył ku pani i klęknąwszy na jedno kolano, począł całować kraj jej sukni, lecz ona wcale tego nie zauważyła, gdyż, usłyszawszy odpowiedź starego rycerza, odwróciła głowę od ognia w cień i dopiero po chwili, jakby przypomniawszy sobie, że trzeba się przywitać, rzekła:
— Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
— Na wieki wieków — odpowiedział Maćko.
A ona spostrzegłszy teraz Czecha u swych kolan, pochyliła się ku niemu:
— Radam ci, Hlawo, z duszy, ale czemuś to pana ostawił?
— Wysłał mnie, panienko miłościwa.
— Co przykazał?
— Przykazał jechać do Bogadańca.
— Do Bogdańca?... I co jeszcze?