Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0750.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

go też mila. Zamek jest na wyspie. Onegdaj chcieliśmy się przeprawić, ale pobili nas u przeprawy. Ścigali nas pół dnia, aż utailiśmy się w tych lasach, a wojsko tak się rozproszyło, że niektórzy dopiero dziś nad ranem się znaleźli.
— A Ragneta?
Skirwoiłło wyciągnął swe długie jak gałąź ramię na północ i rzekł:
— Daleko! daleko...
— Właśnie dla tego, że daleko! — odparł Zbyszko. — Spokój tam w około, bo co było zbrojnych ludzi z tej strony granicy, to ściągnęło ku nam. Nie spodziewają się tam teraz Krzyżacy żadnej napaści, więc na ubezpieczonych uderzym.
— Słusznie prawi — rzekł Skirwoiłło.
Maćko zaś spytał:
— Zali myślicie, że będzie można i zamku dobyć?
Na to Skirwoiłło potrząsnął głową na znak przeczenia, a Zbyszko odpowiedział:
— Zamek mocny, więc chybaby wypadkiem. Ale krainę spustoszym, wsie i miasta podpalim, spyżę poniszczym, a co nadewszystko, jeńców nabierzem, między którymi mogą być ludzie znaczni, a takich chętnie Krzyżacy wykupują, albo-li też wymieniają...
Tu zwrócił się do Skirwoiłły:
— Samiście, kniaziu, przyznali, że słusznie prawię, a teraz rozważcie jeno: Nowe Kowno na wyspie. Ni tam wsi nie poburzym, ni stad nie