Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0764.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Skirwoiłły, który wychylił się niespodzianie z cienia i rzekł:
— W pochód ruszamy.
Usłyszawszy to, rycerze powstali żywo na nogi, Skirwoiłło zbliżył ku ich twarzom swoją ogromną głowę i rzekł przyciszonym głosem:
— Są nowiny. Idą do Nowego Kowna posiłki. Dwóch rycerzy prowadzi knechtów, bydło i spyżę. Zaskoczym im.
— To przejdziem Niemen? — zapytał Zbyszko.
— Tak. Wiem bród.
— A w zamku wiedzą o posiłkach?
— Wiedzą, i wyjdą im na spotkanie, ale na tych uderzycie wy.
I począł im objaśniać, gdzie mają się zasadzić, tak, aby niespodzianie uderzyć na tych, którzy pokwapią się z zamku. Chodziło mu o to, by jednocześnie stoczyć dwie bitwy i pomścić ostatnio porażki, co mogło się udać tem łatwiej, że po świeżem zwycięstwie nieprzyjaciel czuł się zupełnie bezpieczny. Więc wskazał im miejsce i czas, w którym mieli tem zdążyć, a resztę zdał na ich męstwo i przemyślność. Oni zaś uradowali się w sercach, gdyż zaraz poznali, że mówi do nich wojownik doświadczony i sprawny. Skończywszy, kazał im iść za sobą i wrócił do swej numy, w której czekali już na niego kniaziowie i bojarzyni setnicy. Tam powtórzył rozkazy, wydał nowe, a wreszcie podniósłszy do ust piszczałkę, wyrzeźbioną z wilczej kości, wydał donośny i przeraźliwy