Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0823.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ale gdy w odpowiedzi kopnął ją, skoczyła do chaty i, rzuciwszy się do nóg Danusi, poczęła skrzeczeć:
— Obroń mnie! Nie daj!
Ale Danusia przymknęła tylko oczy, a z ust jej wyszedł zwykły, zdyszany szept:
— Boię się, boję się, boję się!
I następnie zdrętwiała całkiem, albowiem każde zbliżenie się do niej służki zakonnej wywoływało zawsze ten skutek. Pozwoliła się też rozebrać i oblec w nowe szaty. Służka, wymościwszy posłanie, położyła ją na niem jak figurkę drewnianą lub woskową, sama zaś siadła koło ogniska, bojąc się wyjść z izby.
Ale Czech wszedł po chwili i, zwróciwszy się naprzód do Danusi, rzekł:
— Między przyjaciółmi jesteście, pani, więc w imię Ojca i Syna i Ducha, śpijcie spokojnie!
I przeżegnał ją ręką, a następnie, nie podnosząc głosu, aby jej nie przelęknąć, rzekł do służki:
— Ty poleżysz związana za progiem, ale jeśli narobisz krzyku i przestraszysz, to ci zaraz szyję pokruszę. Wstań i chodź!
I wywiódłszy ją z izby, skrępował, jako rzekł, mocno, poczem udał się do Zbyszka.
— Kazałem oblec panią w te szaty, które miała na sobie ta jaszczurka — rzekł. — Posłanie wymoszczone, i pani śpi. Najlepiej, nie chodźcie tam już, panie, by się zaś nie przelękła. Da