Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0827.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ność powrócić, sam zaś, zwróciwszy się do Arnolda rzekł:
— Ta niewiasta, to córka Juranda z Spychochowa, a żona tego młodego rycerza. Rozumiesz że teraz, dlaczego ślakowaliśmy was, i dlaczego jeńcem naszym zostałeś?
— Prze Bóg! — rzekł Arnold. Zkąd? Jak? Ona ma rozum pomieszany...
— Bo ją Krzyżacy, jako jagnię niewinne, porwali i męką do tego ją przywiedli.
Zbyszko przy wyrazach „jagnię niewinne“ zbliżył pięść do ust i ścisnął zębami knykieć, a z oczu poczęły mu kapać jedna za drugą wielkie łzy niepohamowanej boleści. Arnold siedział w zamyśleniu, Czech zaś w kilku słowach opowiedział mu zdradę Danvelda, porwanie Danusi, mękę Juranda i pojedynek z Rotgierem. Gdy skończył, nastała cisza, którą mącił tylko szum lasu i trzaskanie skier w ognisku.
I siedzieli tak przez chwil kilka; wreszcie Arnold podniósł głowę i rzekł:
— Nie tylko na rycerską część, lecz na krzyż Chrystusów przysięgam wam, żem tej niewiasty prawie nie widział, żem nie wiedział, kto ona i żem do jej męki w niczem i nigdy ręki me przyłożył.
— To przysiąż-że jeszcze, że dobrowolnie pójdziesz za nami i że ucieczki nie będziesz próbował, a każę cię całkiem rozwiązać — rzekł Maćko.