Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0851.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dziękować Bogu, że nie on w niewoli jest, jeno ja...
I zwrócił się ku Niemcom:
— A wy, panie, kiedy ruszycie i dokąd?
— Kiedy nam się spodoba, — odpowiedział Wolfgang — a ruszymy do Malborga, gdzie przed mistrzem naprzód musicie, panie, stanąć.
„Hej, jeszcze mi tam szyję gotowi za pomaganie Żmujdzinom uciąć!“ — rzekł sobie Maćko.
Jednakże uspokajała go myśl, że jest w odwodzie pan de Lorche, i że sami von Badennowie będą bronili jego głowy, choćby dla tego, aby ich okup nie minął.
Bo jużci — mówił sobie — że w takowem zdarzeniu Zbyszko nie potrzebowałby ni sam stawać, ni chudoby pomniejszać.

I myśl ta przyniosła, mu pewną ulgę.



III.

Zbyszko nie mógł zgonić swego giermka, albowiem ów jechał dniem i nocą, tyle tylko wypoczywając, ile było koniecznie trzeba, aby konie nie popadały, które, jako żywione samą trawą, mdłe były i nie mogły czynić tak wielkich pochodów, jak w krajach, w których łatwiej było o owies. Sam siebie Hlawa nie szczędził, a na późny wiek i osłabienie Zygfryda nie zważał. Cierpiał też stary Krzyżak okrutnie, tembardziej, że żylasty Maćko nadwerężył mu poprzednio kości. Ale najcięższe były dla niego komary, rojące się