Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0856.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie mogąc przemówić. Ale ona podniosła go i co rychlej pociągnęła na górę, nie chcąc przy ludziach wypytywać.
— Co za nowiny? — spytała, drżąc z niecierpliwości i ledwie mogąc dech złapać. — Żywi są? zdrowi?
— Żywi! Zdrowi!
— A ona znalazła się?
— Jest. Odbili ją.
— Pochwalony Jezus Chrystus!
Ale mimo tych słów twarz jej stała się jakby skrzepła, bo od razu wszystkie jej nadzieje rozsypały się w proch.
Siły wszakże nie opuściły jej i nie straciła przytomności, a po chwili opanowała się zupełnie i poczęła znów pytać:
— Kiedy zaś tu staną?
— Za kilka dni! Ciężka to droga — z chorą.
— Chora ci jest?
— Skatowana. Umysł się jej od męki pomieszał.
— Jezu miłosierny!
Nastało krótkie milczenie, tylko przybladłe nieco usta Jagienki poruszały się jakby w modlitwie.
— Nie obaczyła-że się przy Zbyszku? — spytała znowu.
— Może się i obaczyla, ale nie wiem, bom wraz wyjechał, aby wam, pani, oznajmić nowinę, nim tu staną.
— Bóg ci zapłać. Powiadaj: jako było?