Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0892.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Przygoda żadna nie przytrafiła się jednak, ale natomiast w kilka tygodni później przyjechał niespodzianie pan Lorche.
Widok jego wstrząsnął Zbyszka, albowiem przypomniał mu wyprawę na Żmujdź i odbicie Danusi. Sam de Lorche bynajmniej nie wahał się potrącać tych bolesnych wspomnień. Owszem, dowiedziawszy się o nieszczęściu Zbyszka, poszedł zaraz modlić się z nim razem nad trumną Danusi, mówił też o niej bezustanku, a następnie, będąc przez pół poetą, ułożył o niej pieśń, którą śpiewał przy lutni w nocy u kraty podziemia, tak rzewliwie i żałośnie, że Zbyszka chociaż słów nie rozumiał, że samej nuty chwycił ogromny płacz, do samego świtania trwający.
A potem zmożon tym płaczem i żalem i niewywczasem, zapadł w długi sen, lecz gdy się zbudził, znacznie widać mu boleść łzami spłynęła, gdyż rzeźwiejszy był, niż dni poprzednich, i raźniej przed się spoglądał. Ucieszył się też wielce do pana de Lorche i począł mu za przybycie dziękować, a następnie wypytywać, zkądby się o jego nieszczęściu dowiedział.
A ów odpowiedział mu przez usta księdza Kaleba, że o śmierci Danusi dowiedział się dopiero w Lubawie od starego Tolimy, którego widział w więzach u tamtejszego komtura, ale że do Spychowa i tak jechał, by oddać się Zbyszkowi w niewolę.
Wieść o uwięzieniu Tolimy wielkie i na Zbyszku i na księdzu uczyniła wrażanie. Zrozumie-