Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0908.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dopóty nie zaznać im spokoju! Naprawdę jego jednego oni się boją! Hej! kopią też, kopią, jako krety! Podburzyli na niego tutejszych księstwa oboje, a ponoć dokazali także, że nawet i książę Janusz teraz na niego krzyw, z przyczyny Wizny.
— A książę Janusz i księżna Anna też tu są? — zapytał Zbyszko. — Siła znajomych się znajdzie, bom przecie i w Płocku nie pierwszy raz.
— Także! — odrzekł giermek — są oboje, mają oni nie mało spraw z Krzyżakami, które te krzywdy chcą mistrzowi przy królu do oczu wymówić.
— A król co? Za kim jest? Zali mu nie gniewno na Krzyżaków i mieczem nad nimi nie potrząsa?
— Król Krzyżaków nie kocha, i mówią, że zdawna wojną grozi... A co do kniazia Witolda, to woli go król od rodzonego Skirgiełły, który jest wicher i opój... I dla tego rycerze, którzy są przy majestacie, powiadają, że król się przeciw Witoldowi nie opowie i nie obiecnie Krzyżakom, że go nie będzie wspomagał. I to może być, bo od kilku dni księżna tutejsza Aleksandra bardzo wedle króla zabiega i jakaś frasobliwa chodzi.
— Zawisza Czarny tu jest?
— Nie masz go, ale i tym, którzy są, napatrzyć się nie można, i gdyby co do czego przyszło, hej, mocny Boże! polecą też wiory i paździerze z Kyzyżaków, polecą!...