Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0913.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie, od uściśnięcia waszej dłoni, a to potykać się z wami w szrankach, albo w bitwie.
Na to uśmiechnął się potężny rycerz z Taczewa, gdyż przy drobnym i szczupłym panu de Lorche, wyglądał jak góra i rzekł:
— A ja tam rad, że się spotkamy jeno przy pełnych konwiach, i da Bóg, nigdy inaczej.
De Lorche zaś zawahał się nieco, a potem ozwał się, jakby z pewną nieśmiałością:
— Gdybyście jednak, szlachetny panie, chcieli twierdzić, że panna Agnieszka z Długolasu nie jest najpiękniejszą i najcnotliwszą damą w świecie... Wielki dla mnie byłby honor... zaprzeczyć... i...
Tu przerwał i począł patrzeć w oczy Powale z szacunkiem, ba! nawet z uwielbieniem, ale bystro i uważnie.
Ale ów czy dla tego, że widział, że zgniótł by go w dwóch palcach, jak orzech, czy dla tego, że duszę miał niezmiernie dobrotliwą i wesołą, roześmiał się głośno i rzekł:
— Ba, ja swego czasu ślubowałem księżnie Burgundzkiej, ale ona wówczas miała z dziesięć roków więcej odemnie; jeżelibyście więc, panie chcieli twierdzić, że moja księżna nie jest starsza od waszej panny Agnieszki, to trzeba nam będzie zaraz na koń.
Usłyszawszy to de Lorche, popatrzał przez chwilę w zdumieniu na pana z Taczewa, poczem jednak twarz poczęła mu drgać, i wreszcie wybuchnął i on szczerym śmiechem.