Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0922.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sobie: „Iście prawa księżniczka!" Ale potem uznał, że to nie tylko ubiór jest przyczyną odmiany i że choćby teraz wzięła na siebie prosty kożuch, to jużby nie potrafił jej tak lekko brać i tak być z nią śmiałym, jak dawniej.
Zauważył następnie, że rozmaici młodzi, a nawet starsi rycerze wpatrują się w nią pilnie i łakomie, a raz, gdy zmieniał przed księżną misę, spostrzegł zapatrzoną i jakby wniebowziętą twarz pana de Lorche, i na ten widok uczuł na niego gniew w duszy. Nie uszedł geldryjski rycerz baczności i księżny Januszowej, która poznawszy go nagle rzekła:
— Widzisz de Lorcha? Pewnikiem znów się w kim kocha, bo całkiem olśnął!
Zaczem pochyliła się nieco nad stołem i spojrzawszy w bok ku Jagience, rzekła:
— Wiera, że gasną inne świeczki przy tej pochodni.
Zbyszka ciągnęło jednak do Jagienki, gdyż wydała mu się jakby kochająca i kochana krewna, i czuł, że lepszej spólniczki do smutku i większej litości w niczyjem sercu nie znajdzie, ale tego wieczoru nie mógł do niej więcej przemówić, a to dla tego, że był zajęty służbą, a powtóre, że przez cały czas uczty gątkowie śpiewali pieśni, albo trąby czyniły tak hałaśliwą muzykę, że ci nawet, którzy koło siebie siedzieli, zaledwie mogli się dosłyszeć. Obie też księżne, a z niemi niewiasty, wstały wcześniej od stołów od króla, książąt i rycerzy, którzy mieli zwyczaj