Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0934.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

przyjął ani tego ustępstwa, ani pośrednictwa pana de Lorche.
Arnold von Baden był człowiekiem dość prostym, którego największą zaletę stanowiła olbrzymia siła ramienia, dość głupowatym, nieco na pieniądze łakomym, ale prawie uczciwym. Nie było w nim chytrości krzyżackiej, i dla tego nie ukrywał przed Zbyszkiem, z jakiej przyczyny chce spuścić z umówionej ceny. „Do układów — mówił — między wielkim królem a mistrzem nie przyjdzie, ale przyjdzie do wymiany jeńców — a w takim razie będziesz mógł stryja darmo odebrać. Ja wolę wziąć coś, niż nic, gdyż mieszek u mnie, zawsze próżny i nieraz ledwie na trzy garnce piwa dziennie wstrzyma, zaś bez pięciu lub sześciu krzywda mi!“ Lecz Zbyszko gniewał się na niego za takie słowa: „Płacę, bom dał rycerskie słowo, a taniej nie chcę, abyś wiedział, żeśmy tyle warci.“ Na to ściskał go Arnold, a rycerze, i polscy, i krzyżaccy, chwalili go, mówiąc:
— Słuszna, iże w tak młodych latach pas i ostrogi nosi, bo się do czci i godności poczuwa.
Tymczasem król z mistrzem ułożyli się istotnie o wymianę jeńców, przyczem ukazały się dziwne rzeczy, o których biskupi i dygnitarze królestwa pisali później listy do Papieża i rożnych dworów: oto w rękach polskich sporo było wprawdzie jeńców, ale byli to mężowie dorośli w sile wieku, wzięci zbrojną ręką w nadgranicznych bitwach i potyczkach. Tymczasem w