Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0978.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Trzeba nam tu zostać, dopóki Jurand żywie — rzekła dziewczyna.
— A jako-że z nim?
— Patrzy do góry i śmieje się: widać już raj ogląda, a w nim Danuśkę.
— Pilnujesz go?
— Pilnuję, ale ksiądz Kaleb powiada, że i anieli go pilnują. Wczoraj gospodyni tutejsza dwóch widziała.
— Powiadają — rzekł na to Maćko — że szlachcicowi najprzystojniej w polu umierać, ale tak, jak Jurand kona, to i na łożu dobrze.
— Nie je nic, nie pije, jeno się cięgiem śmieje — rzekła Jagienka.
— Pójdźmy do niego. Zbyszko też tam musi być.
Ale Zbyszko krótko zabawił przy Jurandzie, który nikogo nie poznawał — i poszedł następnie do Danusinej trumny, do podziemia. Tam zabawił dopóty, dopóki stary Tolima nie przyszedł szukać go na posiłek. Wchodząc, zauważył przy blasku pochodni, że na trumnie pełno było wianuszków z chabru i z nagietków, a na okół wymieciona czysto polepa przytrząśnięta była tatarakiem, kaczeńcem i kwiatem lipowym, który roznosił woń miodową. Więc wezbrało w młodzianku na ten widok serce i zapytał:
— Któż to tak zdobi tę truchełkę?
— Panna ze Zgorzelic — odpowiedział Tolima.
Młody rycerz nie rzekł na to nic, ale w chwi-