Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0984.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bił ją w głębi duszy, na równi ze wszystkiem, co tylko w młodzianku było.
Więc po chwili rzekł:
— Prawda jest, że pod włos mi chłop mówi, ale w tem, co mówi, to praw.
I zafrasował się, bo jednakże nie wiedział, co czynić.
Ale Jagienka, która milczała dotychczas, wystąpiła z nową radą:
— Żeby tak znaleźć poczciwego człeka, coby tu rządził, alibo dzierżawą Spychów wziął, toby była wyborna rzecz. Najsłuszniej, by wydzierżawić, bo nijakich nie mielibyście kłopotów, jeno gotowy grosz. Możeby Tolima?... Stary on jest i więcej się na wojnie, niż na gospodarstwie rozumie, ale jeśli nie on, to może ojciec Kaleb?...
— Miła panno! — odpowiedział na to ksiądz Kaleb — obu nam z Tolimą ziemia się patrzy, ale ta, która nas pokryje, nie ta, po której chodzim.
I to rzekłszy, zwrócił się do Tolimy:
— Prawda, stary?
Więc Tolima ogarnął dłonią spiczaste ucho i zapytał: o co chodzi? — a gdy mu powtórzono głośniej, rzekł:
— Święta to prawda. Nie do gospodarstwa ja! Topór głębiej orze od pługa... Pana i dziecko, tobym rad jeszcze pomścił...
I wyciągnął chude, lecz żylaste dłonie z zakrzywionymi nakształt szponów drapieżnego pta-