Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0999.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

się jaka trafiła — bo to chłopaka ręce swędzą — to wiesz przecie, że i potykać mi się nie nowina zarówno pieszo jak konno — na miecze, alibo na topory.
— Wiem! nikt go od was nie ustrzeże.
— Ale tak myślę, że nie przygodzi się potykać, bo póki królowa żyła, to pełno bywało w Krakowie obcych rycerzy, którzy jej urodę chcieli oglądać — ale teraz wolą do Malborga ciągnąć, bo tam beczki z małmazyą pękatsze.
— Ba! Przecie jest nowa królowa.
A Maćko skrzywił się i machnął ręką:
— Widziałem! — i nic więcej nie rzekę: — rozumiesz.
Po chwili zaś dodał:
— Za trzy albo cztery niedziele będziemy z powrotem.
Jakoż tak się stało, Kazał tylko stary rycerz poprzysiądz Jaśkowi na rycerską cześć i na głowę św. Jerzego, że się w żadną dalszą drogą nie będzie napierał — i wyjechali.
W Krakowie stanęli bez przygody, bo kraj był spokojny, a od wszelkich napadów ze strony zniemczonych książątek granicznych i zbójów rycerzy niemieckich ubezpieczał go strach przed potęgą królestwa i zawziętem męstwem rycerzy. Po odprawieniu ślubów, dostali się przez Powałę z Taczewa i kniazika Jamonta na dwór królewski. Myślał Maćko, że i na dworze i po urzędach będą go skwapliwie wypytywali o Krzyżaków, jako człeka, który ich przeznał dobrze, i