Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 1045.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dłużej, niż zwykle, bo się w Płocku zatrzymam.
Jakoż w tydzień później wyjechał Maćko, wziąwszy z sobą kilka wozów i zbroję dobrą, „na wypadek, jeśli się przyjdzie w szrankach potykać.“ Na odjezdnem zapowiedział, że może zabawi dłużej, niż zwykle, i istotnie zabawił dłużej, gdyż przez pół roku nie było o nim żadnej wieści. Zbyszko począł się niepokoić i w końcu wyprawił umyślnego do Spychowa, ale ów spotkał Maćka za Sieradzem i powrócił z nim razem.
Stary rycerz wrócił jakiś chmurny, ale wypytawszy dokładnie Zbyszka o wszystko, co się podczas jego niebytności działo — i zaspokojon, że wszystko szło dobrze, rozpogodził się nieco — i pierwszy zaczął mówić o swej wyprawie.
— Wiesz, że byłem w Malborgu — rzekł.
— W Malborgu?
— A gdzieby indziej?
Zbyszko popatrzał na niego przez chwilę zdumionymi oczyma, poczem uderzył się nagle dłonią po udzie i rzekł:
— O prze Bóg! A ja na śmierć zapomniałem!
— Wolno tobie było zapomnieć, boś ślubów dopełnił — odrzekł Maćko — ale nie daj Bóg, abym ja przysiędze i czci własnej umknął. Nie nasz to obyczaj, aby czegoś zaniechać — i tak mi dopomóż święty Krzyż, jako póki mi tchu w nozdrzach, póty ja go nie zaniecham.
Tu zmierzchła twarz Maćka i stała się tak groźna i zawzięta, jako ją Zbyszko widywał tyl-