Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 1078.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

taną ziemią, gdyby nie to, że i tak mieli mi, jako wiecie, szyję uciąć.
— Kniaź Jamont nauczył się już rycerskich obyczajów — rzekł Powała.
Tak rozmawiając minęli obóz litewski i trzy świetne pułki ruskie, z których najliczniejszy był smoleński, a wjechali do polskiego obozu. Stało tam pięćdziesiąt chorągwi — jądro i zarazem czoło wszystkich wojsk. Zbroje tu były lepsze, konie ogromniejsze, rycerstwo bardziej ćwiczone, w niczem zachodniemu nie ustępujące. Siłą członków ciała, wytrwałością na głód, zimno i trudy przewyższali nawet ci dziedzice z Wielko- i Małopolski bardziej dbałych o wygody wojowników z Zachodu. Obyczaj ich był prostszy, pancerze grubiej kowane, ale hart większy, a ich pogardę śmierci niezmierną w boju uporczywość podziwiali już swego czasu nieraz przybyli zdaleka francuscy i angielscy rycerze.
De Lorche, który znał polskie rycerstwo oddawna, tak też mówił:
— Tu cała siła i cała nadzieja. Pamiętam, jako w Malborgu nieraz narzekano, że w bitwie z wami każdą piędź ziemi trzeba rzeką krwi okupić.
— Rzeką też i teraz krew popłynie — odpowiedział Maćko — bo Zakon nigdy dotychczas takiej potęgi nie zebrał.
Na to zaś Powała:
— Powiadał rycerz Korzbóg, który od króla do mistrza z listami jeździł, iż Krzyżacy mówią,