Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na Oceanie Atlantyckim.djvu/07

Ta strona została uwierzytelniona.

wypakowujący kufry krzyczeli i klęli, dziewczyna rzucała zdołu gradem swoje pomarańcze, nie pytając się, czy ich kto chce czy nie chce, młodzi zaś dżentelmeni rzucali jej pieniądze, za któremi latała po całym pokładzie, śmiejąc się i tańcząc. Czasami ciskano jej i skórki pomarańczowe, które chwytała z równie dobrym humorem i wesołością.
Wreszcie mały parowiec wysadził wszystkich swoich podróżnych i pakunki, poczem zabrał listy z naszego statku, wrzasnął wniebogłosy i odpłynął. Nie było podróżnego, któryby nie przesłał listu na ląd; kto bowiem puszcza się wiosenną porą na Ocean, nigdy nie może powiedzieć, czy będzie jeszcze oglądał tych, których żegnał; każdy więc pragnie przesłać choćby jeszcze jedno małe: addio, „pamiętaj, póki nie zapomnisz!” lub: „pisuj do mnie na Berdyczów!” Wszystkie twarze były poważne i uroczyste, a kto nawet nie miał powagi i uroczystości w duszy, ten starał się ubrać w ich pozory. Ludzie lubią takie położenia, jakie w zwyczajnem życiu widuje się tylko w operach. Zresztą, puszczając się na Ocean, każdy głupiec wydaje się samemu sobie poetycznym i co najmniej Child-Haroldem[1], a zatem:

Bywaj mi zdrowy, kraju kochany!

Istotnie, świsnęły wiatry, zaszumiały bałwany, zaświegotało morskie ptactwo; „Germanicus” podniósł kotwicę i po chwili chwiał się już na ogromnych falach oceanu. Podróżni poczynają biegać po całym statku, zaglądać wszędzie, przypatrywać się każdej

  1. Bohater poematu Byrona — romantyczny poszukiwacz przygód.