Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 007.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— A to zawierucha! — myślał Szwarc, który nie był nigdy w Kijowie, ani w żadnem większem mieście. — To życie!
I zadumał się nad szaloną różnicą między ciasnem życiem w małem miasteczku, a szeroką sceną działania w wielkiem, gdy w tem z zadumy wyrwał go znany dobrze głos:
— Dalibóg Józef!
Szwarc obejrzał się, popatrzał kilka chwil na człowieka, który go nazwał po imieniu, wreszcie roztworzył szeroko ręce i zawołał:
— Dalibóg Gustaw!
Gustaw był to mały i chudy mężczyzna, lat około dwudziestu trzech; długie włosy, kasztanowatego koloru, spadały mu prawie do ramion, krótkie rude wąsy, obcięte równo z ustami, czyniły go na pozór starszym, niż był w istocie.
— Cóż porabiasz, Józiu? Dlaczegoś przyjechał? Do uniwersytetu? Nieprawdaż?
— Tak.
— Dobrze robisz. Nędzne bo to życie bez nauki — mówił, sapiąc Gustaw. — Na jakiż fakultet myślisz chodzić, hę?