Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 018.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

pióra, którym zapisywała dzienne wydatki; obok na stołku drzemała z cudowną równowagą jej pomocnica, a kot, siedzący na rogu stołu, otwierał czasami oczy i zamykał je z wyrazem godności i filozoficznego spokoju.
Szwarc obrzucił wzrokiem zgromadzenie.
— Ho! jak się masz Szwarc? — odezwało się kilka głosów.
— Dobrze. Jak się wy macie.
— Do nas na stałe?
— Na stałe.
— Przedstawiam go jako członka szanownego zgromadzenia klubowego. Ty zaś, wiedz raz na zawsze obowiązki: przychodzić tu codziennie; przywileje: nie wysypiać się nigdy po ludzku — chrypał Gustaw.
— Jako członka? tem lepiej! Zaraz tu usłyszysz mowę... Hej tam, Augustynowicz, zaczynaj!
Z drugiego pokoju, w którym grali w karty, wyszedł młody człowiek o przygarbionych plecach i prawie łysej głowie.