Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 021.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Żebyśmy się tu daremnie nie schodzili, żeby zebrania nasze miały jakiś cel, ale śmieją się i z celu i z mowy. Zresztą, z konieczności pociągnęłoby to za sobą rozbrat ze swobodą i spoczynkiem, które dotychczas w tych zebraniach panowały.
— A jakiż cel chce im nadać Augustynowicz?
— Literacki, naukowy.
— Dobrzeby było.
— Powiedziałem, że ma racyę i gdyby kto inny proponował, rzeczby może przeszła.
— No, a on?
— Na wszystkiem, czego się dotknie, zostawia ślady własnej śmieszności i poniżenia. Strzeż się Szwarc! tyś wprawdzie w niczem, ile cię znam, do niego niepodobny, ale tu każdemu nie w ten, to w inny sposób noga może się pośliznąć...
Gustaw powiódł zamglonemi oczyma po Augustynowiczu, ruszył ramionami i mówił dalej:
— Dziwnie się los składał na tego człowieka. Mówiłem ci: to zbiór wszelkich