Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 032.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Gustaw począł rozmowę ze Szwarcem.
— To ona! — rzekł półgłosem.
— Rozumiem.
— Nie pokazuj jej się bardzo. Biedactwo! każda nowa twarz sprawia zawód, wciąż szuka męża.
— Dawno ją znasz?
— Drugi rok. Na ślubie Potkańskiego byłem świadkiem i drużbą (Gustaw uśmiechnął się gorzko). Po jego śmierci widuję ją codzień.
— Mówił mi Wasilkiewicz, że dałeś jej pomoc i opiekę.
— Dałem, nie dałem; musiał się tem ktoś zająć, to ja się zająłem, ale taka też to i opieka. Rób, co chcesz, pracuj, lataj, zabiegaj — bieda i bieda! Ot, czasem rozpacz ogarnia.
— A rodzina?
— Jaka?
— Jego?
— Krzywdzą ją! — wołał gwałtownie Gustaw.
— Ale to bogaci ludzie podobno?
— Krzywdzą ją! Panki! nabożnisie! Jeszcześmy nie skończyli; długo popamięta-