Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 053.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Obejrzał się — był to Wasilkiewicz z Augustynowiczem.
— Dokąd idziesz, Gustawie? — spytał pierwszy.
— Ja?... ha! dokąd? — (spojrzał na zegarek). Do wdowy jeszcze zawcześnie!... Tymczasem idę do klubu.
— No, to idź prosto do wdowy.
— Co? dlaczego?
— Biada ci! — zawołał Augustynowicz, wzniósłszy ręce do nieba i nie zważając na przechodniów, zaczął głośno deklamować:

Zamek, na którym brzmiało wesele,
Wieczna żałoba pokryje,
Na wałach dzikie porośnie ziele,
U wrót pies wierny zawyje.


— Nie masz po co chodzić do klubu — dorzucił Wasilkiewicz.
— Cóż się stało?
— Smutek tam lęgnie się ze zgrozą — prawił Augustynowicz.
— No gadajże, co się stało?
— Nieszczęście!
— Jakie?
— Okropne!