Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 077.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

, był zmęczony coraz więcej; szczęśliwsze chwile miewał tylko we śnie.
Raz śniło mu się, że klęczał u kolan Heleny i całował jej ręce; czuł wyraźnie jej drogie dłonie na własnem sercu. Potem w sennem zwichrzeniu namiętności trafił ustami na jej usta... i prawie cierpiał z nadmiaru szczęścia...
Potem następowało przebudzenie.
Widywał ją codzień... był jej tak blizko... a zawsze tak z daleka.
Zmizerniał jeszcze i schudł; w oczach świeciły mu gorączkowe przebłyski niezłamanej woli. Ta gorączka wyczerpywała, ale trzymała go na nogach.
— Ciekawy jestem, co to będzie? — mruczał przez zapiekłe wargi.
Była jednak jedna strona, prawie wzniosła w tem ponurem naprężeniu cierpienia. Gustaw nie marzył, brał życie jakie było, nie zaś jakie być mogło. Mimo opłakanego stanu zdrowia, umiał pracować i pracował więcej, niż kiedykolwiek. Żeby, przyszedłszy od wdowy, zasiąść do pracy, trzeba było nielada siły — takie zwycięstwa odnosił nad sobą co-