Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 091.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

trzeci idzie, widziałem cię w kościele... ksiądz właśnie kielich podnosił, a ty się schyliłaś... Bywałem jeszcze wówczas w kościele!... potem widywałem cię częściej, i daruj!... ja sam nie wiem, jak się to stało! Potem zostałaś jego żoną — milczałem... I teraz nie chciałem ciebie obrazić, ani ci dokuczyć, ale powiedziałaś, żem chyba nigdy nie kochał... Widzisz, że to nieprawda... Tak trudno wyrzec się ostatniej nadziei... Przebacz mi... Szwarc jeszcze dziś przyjdzie do ciebie... to szlachetny człowiek — kochaj go i bądź szczęśliwa... i bądź zdrowa.
Pochylił się ku niej i, podniósłszy brzeżek jej sukni, z błyszczącemi oczyma, utkwionemi w niebo, ucałował go jakby świętość.
Za chwilę wdowa pozostała sama.
— Co on mówił? — szeptała cicho — co mówił Gustaw?... Mówił, pamiętam, że on przyjdzie znów do mnie. Czy ja nie marzę?... Ale nie... On przyjdzie.