Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 138.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

mu w innych warunkach czynimy zadość przez ołtarz.
Pojęcie „narzeczona”, jest niby przezroczystą zasłoną na obnażonej kobiecie. Przychodzimy do ołtarza, żeby ją zerwać; zerwawszy, tracimy część uroku.
Poczciwa natura ludzka wynagradza ową stratę pojęciem „przywiązanie”; gdy i tego zabraknie, występuje inna, jeszcze mniej powabna rzecz „przyzwyczajenie”.
Ale życie się toczy.
Szwarc uchylił już zasłony, do zupełnego zerwania jej prowadziły dwie drogi: jedna nazywała się ołtarz, druga... druga była zapomnieniem się chwilowem, zwycięstwem namiętności nad honorem; mniej uczciwa, nieuczciwa po prostu, ale szybka i powabna.
Pierwsza była trudna; w drugiej każda chwila była pokusą, każdy pocałunek pobudką.
Do pierwszej zniechęcała niewczesna opieka nad Heleną, drugą radziła miłość własna.
Ale pierwsza była uczciwą, druga — nie.